Tęsknię za prostotą tego wszystkiego i chyba tak naprawdę za tym, że wszyscy byli mali.
Ja nadal jestem mały, bo niby się zmieniam, ale niektóre rzeczy się nie zmieniają i zawsze mam wrażenie, że mój wiek w ogóle mnie nie wyraża. Widzę ludzi dookoła siebie, którzy w jakimś sensie dorastają, a ja czuję się ciągle mną - lubiącym te same, dziecięce rzeczy, otaczający się tymi samymi przedmiotami albo kolejnymi ale nadal w ten sam sposób, a może teraz nawet bardziej prosto i śmielej.
Pisałbym teraz na Pingerze. Nie te moje długie wpisy tylko właśnie zwykłe spamy zdjęciami. Może w obecnym stanie umiałbym.
Mój stan umysłu w czasach Pingera był taki, że czułem się, jakby wszystko przepływało obok mnie a ja w żaden sposób nie mogłem do tego dołączyć bo nie miałem siły - i nie wiedziałem dlaczego tak się dzieje. Pamiętam rzeczy, pamiętam te kilka spotkań lalkowych, ale pamiętam też, jak się czułem i jak wiele rzeczy z tego okresu nie pamiętam, bo te kolorowe momenty lalkowe były tylko odskocznią od rzeczywistości w której nie mogłem się skupić na tym co się dzieje i w której spałem albo siedziałem zabunkrowany w swoim pokoju mając problem zarówno z wyjściem z niego jak i np szkołą i innymi rzeczami w tamtym czasie.
Pamiętam też jak wielką dysforię powodowało u mnie pisanie jako dziewczyna (i jak autentycznie wycofało mnie to następnie z lalkowego świata bo... najwyraźniej przyznanie się do tego wydawało mi się trudniejsze niż ucieczka).
Potrzebowałem tego wszystkiego i stopniowego wyjmowania lalki coraz częściej, żeby w końcu niejako wrócić do lalkowego świata i zacząć NAPRAWDĘ się lalkami interesować - być w ogóle w stanie rozszerzyć swoją lalkową ekipę itd.
W czasach, gdy pisałem bloga, to kupienie jednej Byul było dla mnie wielkim wyczynem. Ba, wyczynem było w ogóle powiedzenie mamie że chce się lalkę. Teraz nie umiem sobie już wyobrazić jak bardzo zestresowany byłem wtedy, bo na codzień pokazuje mamie lalki, razem szyjemy ubranka, a w ogóle lalkujemy też z ciocią - kiedyś nie przyszło mi nawet do głowy że wciągnę w to ciocię i że będziemy sobie nawzajem wysyłać zdjęcia czy zamawiać lalki.
Czuję jakieś rozluźnienie na gruncie lalkowania, tak bym to nazwał. Jest to dla mnie nadal nowe.
W pewnym sensie uważam, że ja dopiero teraz (!) jestem na takim etapie lalkowo, na jakim niektórzy byli te 5 czy 7 lat temu na Pingerze, czyt. mam te 4 lalki i wielki zaciesz z tego że są, pierwsze "wyraźne" zdjecia, wymyślanie backstory dla postaci, chęć podzielenia się tym wszystkim i tym podobne sprawy.
To wszystko przez zamawianie Blythe z Aliexpress - gdybym wiedział o tym w 2013, chyba zupełnie inaczej by się moja lakowa przygoda potoczyła. Wiem że może to stwarzać pewne kontrowersje w środowisku lalkowym, jednak naprawdę w mojej skali finansowej to był przełom.
Za to kupienie Tangkou w 2019 roku to jak spełnienie marzenia z czasów Pingera - ona jako postać powstała u mnie już wtedy. Kupienie Tangkou było właściwie wyrażeniem powrotu do zainteresowania, ale w takim bardzo dosłownym znaczeniu powrotu - nie coś nowego, tylko dosłownie coś z wtedy, niewyrażone.
Dlatego te dwie lalki wieją dla mnie przeszłością, pomimo, że fizycznie tylko jedna z nich jest z przeszłości.
Te zdjęcia też czuję, jakbym mógł zrobić wtedy.
One nie zaskakują - czasem mam tak, że przerabiam coś, i to zaskakuje, myślę sobie "o! coś nowego!", ale te zdjęcia po prostu... są. Są jak coś, co zupełnie poważnie mogły by sobie Froydis i Ulramaryna zrobić same - postaciowo-osobowo, w moim uniwersum. Dlatego mimo wszystko publikuję je, pomimo graficznych niedoróbek. Filtr glitchowy pochodzi ze strony photomosh.com - uznałem że nada nastroju.